W wyniku zaciętych walk prowadzonych w lipcu i sierpniu 1944 roku wojska radzieckie I Frontu Ukraińskiego sforsowały Wisłę w okolicach Baranowa Sandomierskiego i uchwyciły przyczółek na lewym brzegu Wisły. Front ustabilizował się na linii Pacanów – Stopnica – Szydłów – Raków – Opatów – rozwidlenie Wisły i Sanu. Zdobyty teren nazwany został przyczółkiem sandomierskim i stanowił punkt wyjściowy do planowanej wielkiej ofensywy radzieckiej. Wojska niemieckie przygotowując się na odparcie ataku ściągnęły w rejony położone bezpośrednio przed przyczółkiem jednostki pancerne XXIV Korpusu Pancernego w jego skład wchodziły: 16 oraz 17 Dywizja Pancerna 424 Batalion Czołgów Ciężkich oraz 20 Dywizja Grenadierów Pancernych łącznie około 400 czołgów i dział szturmowych. Z uwagi na zagrożenie ze strony artylerii radzieckiej niemieckie jednostki pancerne zostały odsunięte od głównej linii frontu na odległość ok
Lasy w okolicy Morawicy były miejscem stacjonowania jednostek wchodzących w skład 16 Dywizji Pancernej Wehrmachtu dowodzonej przez Dietricha von Mullera. W lesie pomiędzy Łabędziowem a Radomicami od grudnia 1944 roku stacjonował 2 Pułk Pancerny (Panzer Regiment 2). W skład jego uzbrojenia wchodziło około 120 pojazdów bojowych w tym 57 czołgów typu Panther (PzKpfw V), 13 czołgów PzKpfw IV, 24 działa szturmowe StuG III, 6 samobieżnych haubic Hummel.
Widoczne do dnia dzisiejszego zagłębienia w terenie są śladem po stacjonujących tu pojazdach. Czołgi ukryte były w lesie wzdłuż dróg, które umożliwiały szybkie przemieszczanie w stronę frontu. Warto zwrócić uwagę, iż wiele z zachowanych stanowisk skierowanych jest na wschód. Pokazuje to, z której strony Niemcy spodziewali się natarcia. Większość załóg zajęła kwatery w Radomicach, w lesie pozostawali tylko żołnierze pełniący wartę i zapewniający gotowość bojową pojazdów.
Tak pobyt w tym lesie wspomina dowódca 2 kompanii Klaus Werner:
„(…)W grudniu 1944 roku nastąpiła kolejna zmiana miejsca stacjonowania naszej jednostki. Przenieśliśmy się dalej na zachód, aby uniknąć ostrzału radzieckiej artylerii bezpośrednio z przyczółka. Jak się później okazało byliśmy i tak za blisko linii frontu…Pułk przeniósł się do lasów u w okolicach wsi Radomice i Komórki. Tym razem zaoszczędzono nam budowania bunkrów, za to musiały być wykonane boksy dla naszych czołgów chroniące je przed wiatrem oraz zadaszenia z jodeł przed padającym śniegiem. Parszywa robota, ponieważ ziemia była już zmarznięta, a poza tym ten rozkaz był dla nas absurdalny zważywszy na fakt, że nasze czołgi znakomicie przetrwały bez boksów trzy zimy w Rosji. Rozkazy te jednak nie pochodziły ani z dywizji ani z korpusu a najprawdopodobniej z samego dowództwa naczelnego. Z powodu tych rozkazów wszyscy klęli, na czym świat stoi, ale boksy i tak musiały być wykonane. Dodatkową pracą był demontaż akumulatorów z czołgów, które po wyjęciu były wkładane do wykonanych przez nas skrzyń i zabieraliśmy je na nasze kwatery do wsi, aby uchronić je przed zimnem(…).”
Rankiem 12 stycznia 1945 roku wojska radzieckie rozpoczęły wielką ofensywę z przyczółka sandomierskiego. Stacjonujące tu jednostki 2 Pułku Pancernego już około godziny 11:00 12 stycznia osiągnęły gotowość bojową. Wyjechały z leśnych boksów i stały na drodze pomiędzy Łabędziowem a Radomicami oczekując na rozkazy ze sztabu pułku. Z uwagi na chaos panujący w dowództwie niemieckim pierwsze rozkazy dotarły dopiero około godziny 18:00. Czołgi miały skierować się w stronę Szczecna i Skrzelczyc. Z otrzymanych informacji wynikało, iż pojawiły się już tam pierwsze czołgi radzieckie. Około godziny 22:00 I i II kompania rozpoczęły atak na Szczecno. Po krótkiej walce czołgi radzieckie zostały wyparte ze Szczecna, a niemieckie czołgi zajęły pozycje na południe od Szczecna. Rankiem 13 stycznia wojska radzieckie rozpoczęły atak wzdłuż drogi prowadzącej z Pierzchnicy. Niemcy zniszczyli 6 czołgów radzieckich i odparli atak piechoty.
Wieczorem dniu 13 stycznia w wyniku braku kontaktu ze sztabem, mając świadomość o postępującym oskrzydlaniu pułku przez radzieckie jednostki pancerne z 6 Korpusu Zmechanizowanego w obawie o możliwość odcięcia drogi odwrotu, zapadła decyzja o wycofaniu na zachód. Jedyną szansą na wyjście z okrążenia był nocny odwrót i przebicie się do mostu na Czarnej Nidzie w Morawicy. Nie wszystkim czołgom udało się tam dotrzeć. Tak wspomina to Klaus Werner dowódca 2 kompanii:
„(…)Z około 50 czołgów, które wyruszyły razem z nami z Radomic przed dwoma godzinami było zaledwie 15. Nie było transporterów opancerzonych z saperami, piechoty ani innych pojazdów. Wszystkie zostały po wschodniej stronie rzeki a ponieważ zaczynało się już robić jasno szanse na wydostanie się z okrążenia były coraz mniejsze. Przez cały dzień czekaliśmy na dołączenie do nas jakichkolwiek części naszego pułku. Chociaż aż do południa istniała łączność radiowa i byli od nas w odległości zaledwie
Pojazdy, którym nie udało się dotrzeć do mostu w Morawicy zostały okrążone po wschodniej stronie Nidy i próbowały wycofywać się na zachód przeprawiając się przez Czarną Nidę w bród. Nie wszystkim się to jednak udało. Wiele pojazdów ugrzęzło w rzece . Część z nich została pocięta na złom po zakończeniu wojny. Dwa czołgi zostały wydobyte. Do dnia dzisiejszego wśród mieszkańców krążą legendy o czołgach, które ciągle zalegają na dnie Czarnej Nidy…
Czołg Pantera został wprowadzony na uzbrojenie niemieckich jednostek pancernych w 1943 roku podczas walk na łuku kurskim. Była to niemiecka odpowiedź na używany przez wojska radzieckie czołg T-34. Była to konstrukcja wzorowana na czołgu T- 34. Czołg ten ważył około 45 ton, miał 3,
Czołg Pantera należący do 2 Pułku Pancernego ( Panzer Regiment 2) Czołg ten ugrzązł w Czarnej Nidzie podczas próby przeprawy w bród 13 stycznia 1945 r. Wrak pojazdu został wydobyty w 1990 roku. Poddany został całkowitej renowacji i jest w stanie jezdnym. Obecnie znajduje się w USA.